Dziś ostatni wieczór w KL, pakujemy plecaki, jutro o 6 rano wyjazd na lotnisko i lot do Singapuru. Ale zamim tam polecimy małe podsumowanie tej dziwnej stolicy;)
Nie wiem czy mam ją Wam polecać, miasto jest strasznie głośne, chaotyczne, trudno się po nim poruszać i bez grab cara zginęlibyśmy jak chlopski pies na jarmarku;) Wieżowce po kilkadziesiąt pięter rozsiane są po całym mieście przez co ciężko złapać orientację i człowiek czuje się lekko zagubiony, do tego lewostronny ruch powoduję, że wszystkie auta chcą Cię rozjechać;)
My zatrzymaliśmy się w dzielnicy drapaczy chmur, nasz budynek to Setia Sky Residence, mieszkanie na 23 piętrze z niesamowitym widokiem i otwartym basenem na piętrze 33, co by nie mówić robi to wrażenie i warto bylo sie tu zatrzymac z dwoch powodow: dla widoków i dla przekonania sie, ze takie luksusy nie sa w naszym guscie i lepiej czujemy sie w backpakerskich hostelach;))) a nie warto bylo z uwagi na nieprzespane noce, gdzie chodzilam i sprawdzalam czy chlopcy spia i czy balkon zamkniety i czy na pewno tak zostanie do rana;)))
Nasza dzielnica to spotkanie nowoczesnej architektury i nieruszonej najstarszej dzielnicy KL Kampung Baru, której zachowawczy tubylcy nie chcą oddać. Petronas Twin Towers to 88 kondygnacji i z pewnością warte zobaczenia, w środku butik Alexandra Mcquina i płaszczyk za 40 tysi również;)
O China Town to Wam za dużo nie powiem, bo po tym jak kolo nogi przebiegł nam szczur to nie bardzo moglam się na czymkolwiek skupić, chłopcy natomiast byli nim zachwyceni i stal sie atrakcja dnia (???!!!;)). Obok drugiej atrakcji, a mianowicie wizyty w McDonald, gdzie był happy meal i fryyytyyy, w koncu „normalne jedzenie” jak to ujął Olo po 5 dniach malajskich specjalności;)
Na pewno warto odwiedzić Central Market, ktory dziala od 1888 i można na nim kupić fajne pamiątki.
Byliśmy tez w Muzeum Narodowym, nie było łatwo, ale chłopcy dali rade mając na koniec obiecana pamiątkowa monetę za 10 rm, nazwana przez Tymka krysztalem, z którym się teraz nie rozstaje, najważniejszy skarb;) A nam została wiedza o Malezji, w skrócie czasy kolonialne to Portugalczycy, Holendrzy, najdłużej Anglicy, a od 1957r niepodległy kraj (brawo oni):)
Na pewno warto pojechać do Batu Caves, hinduska świątynia w skale, do której prowadzi 200 schodów, piękna sama w sobie, ale wielka atrakcja sa wszędobylskie małpy, które wyrywają banany z reki, a jak nie dajesz, same dobierają sie do plecaka;) Tymek był zachwycony, Olo uznał, ze wcale się nie boi tylko one są głupie;) niech i tak będzie;)
Na koniec KL Bird Park, polecany na wszystkich forach, a ja polecać nie bede, bo mnóstwo ptaków w klatkach i w sumie to przebiegliśmy ten park skupiając sie na tłumaczeniu chłopcom, dlaczego takie miejsca fajne nie są.
Podsumowując: fajnie było zobaczyć, móc mieć własne zdanie, ale tęsknić za tym miastem nie będę (no moze poza tym basenem na 33 pietrze;)).
Życzę Wam udanego popołudnia i zmykam spac, zeby o 5 wstac:) cdn;)